sobota, 30 marca 2013

Wrak statku i porwanie

Po głębszym zapoznaniu się z hotelem, zaczęliśmy eksplorować okolicę. Obeszliśmy wszystko dokoła, łącznie z miejscowym bankiem, w którym najadłem się wstydu. Mianowicie poszliśmy rozmienić dolary, żeby mieć na napiwki. Trochę się zdziwiłem, że Pan, który siedział w pięknym, klimatyzowanym pomieszczeniu, zgodził się rozmienić stówkę, na jedynki, bez najmniejszego problemu, dlatego postanowiłem wręczyć mu banknot 5-cio dolarowy w ramach napiwku. Tak to u nich jest w kulturze, człowiek "bogatszy" powinien się dzielić z biednymi, więc postanowiłem, że pierwszym z kim się podzielę, będzie właśnie ten sympatyczny jegomość.

 Uradowany zostawiłem piątaka na blacie a resztę schowałem, Pan popatrzył dziwnie i powiedział, że zapomniałem o czymś. Odpowiedziałem, że to w ramach napiwku, jednak nie dał się przekonać, wręcz w jego głosie można było wyczuć panikę. Po chwili rozmowy powiedział, że to bank narodowy i nie wolno mu przyjąć jakiegokolwiek napiwku. Schowałem pieniądze, podziękowałem i wyszedłem z twarzą przypominającą buraka. Wróćmy jednak do eksploracji. Od pierwszego spojrzenia spodobał się nam wrak statku, który lata wcześniej osiadł na mieliźnie, jakieś 2 kilometry od hotelu. Postanowiliśmy, że musimy to zobaczyć, więc w któryś dzień się tam wybraliśmy. Wracaliśmy już jakiś kawałek, gdy napotkaliśmy dwójkę arabów w śmiesznych strojach, którzy zaproponowali wspólne zdjęcie. Oczywiście zgodziliśmy się - teraz wiemy, że to był błąd. Wiadomo, nic za darmo, podczas robienia zdjęcia zaczęły się macanki. Przerwałem pozowanie a tu ukazała nam się wyciągnięta ręka, czekająca na zapłatę. Jakiej zapłaty można oczekiwać, jeszcze od gościa w klapkach, kapeluszu i spodenkach? Nie dostali nic, więc postanowili, że przywłaszczą sobie Joannę. Jeden z nich chwycił ją za pas, a drugi wykrzykiwał o pieniądze. Chwilę się poszarpaliśmy, chłopaki zwiali na pustynię i na tym zakończyła się nasza podróż do wraku. Ku waszej przestrodze pilnujcie swoich kobiet, a panie próbujcie zakrywać tyle ile możecie. Trochę wstrząśnięci wróciliśmy do hotelu na kolację, na której uraczono nas doskonałym indykiem z rusztu. Standardowo po kolacji "siesta" przy basenie w świetle księżyca i powrót do pokoju. Jak zwykle zmęczeni po całym dniu pływania, poszliśmy spać. Reszta pobytu w Egipcie przebiegała spokojnie, wręcz mozolnie. Pozwolę sobie wkleić link do filmu, który wykonaliśmy będąc w Egipcie, zapraszamy - Pobyt w Marsa Alam. 



1 komentarz:

  1. dzięki za wizytę fajny ten wasz blog i zapraszam do śledzenia mojego, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń