niedziela, 24 marca 2013

O hotelu słów kilka

Woda w Egipcie była dostarczana każdego dnia do każdego pokoju. Za darmo. Doliczyć jednak należny "bakshish" na smutną minę Pana, który wodę roznosił - cena była większa niż u nas w sklepach. Drugi dzień przyniósł długo wyczekiwany relaks. Wreszcie poczuliśmy to, po co tutaj przyjechaliśmy, czyli spokój. Cały dzień spędziliśmy na obijaniu się, pływaniu i nurkowaniu. Trochę czasu na opalanie też się znalazło, mimo, że nie jestem wielkim fanem tego typu atrakcji. Może to dlatego, że moja opalenizna bardziej przypomina pancerz raka, niż ładny brąz. Wspomnieć należy także o hotelu. Przestronne lobby, utrzymane w bardzo dobrym stylu, bardzo jasne. Wręcz zapraszało "interesantów" recepcji do spędzenia tam chociaż chwili. Pokoje hotelowe także przypadły nam do gustu. Wielkie małżeńskie łoże, klimatyzacja, łazienka z prysznicem i wanną, duży zlew. Do tego mieliśmy telewizor z satelitą, lodówkę i sejf. Telewizor odbierał nawet TV4, na którym wieczorami oglądaliśmy "chińskie gówno", czyli mordobicie prosto z Korei. Już nawet Al-Jazeera raczyła nas lepszymi produkcjami, w dodatku całkiem nowymi. Wspomnieć należy także o wykończeniu łazienki. Na pierwszy rzut oka wyglądała elegancko, jednak po rzuceniu okiem w skali makro, czar pryskał. Nie żebym się czepiał, ale wyglądało to trochę tak, jak produkcje rodzimych "fachowców". Ogólnie jednak, jeśli przymknął człowiek oko, było idealnie. Zapomniałem powiedzieć o genialnym balkonie, w zasadzie tarasie. Podwójne rozsuwane drzwi i jesteśmy na zewnątrz. Przyjemny akcent, zwłaszcza, że bar znajdował się właśnie od tej strony. Płetwy i stroje do pływania miały się gdzie suszyć, tym bardziej, że po kąpieli w morzu, trzeba było je przepłukać słodką wodą, w innym wypadku zostawały białe plamy od soli. Pokoje były w tak zwanych "bungalowach", dlatego wieczorami można było spotkać dziesiątki gekonów na ścianach, różnego rodzaju owady i ptaki, które tylko czekały na jakieś okruchy po śniadaniu. Wkrótce mieliśmy zaliczone wszystkie sklepy na terenie hotelu, kawiarenki, i biuro turystyczne - miejscowe. Nadszedł czas na znalezienie wycieczki fakultatywnej...


Zdjęcie pobrane z internetu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz