środa, 10 kwietnia 2013

Stolica nie zachwyca

Obudziliśmy się już w Zagrzebiu, właściwie 50 kilometrów przed. Oglądaliśmy co się dzieje dokoła i trzeba przyznać, że nawet teraz widać piętno minionej wojny. Dojechaliśmy do dworca autobusowego i postanowiliśmy się trochę rozejrzeć i oczywiście posilić. Dworzec był na kompletnym odludziu, żadnego sklepu jak okiem sięgnąć. Całe szczęście, że mieliśmy małe zapasy jeszcze z Pragi, więc nie było tragicznie. Salami i ser topiony, prosto z plecakowej sauny może i nie był najsmaczniejszy, ale z pewnością pożywny. Wszystko zapite naszym pierwszym piwem kupionym na dworcu, bo tylko napoje tam mieli. Piwo zwało się "Ożujsko", dość popularne w tamtych stronach, jednak z pewnością nie najlepsze. Mi smakowało, jednak "tubylcy" twierdzili, że to katastrofa i polecali "Karlovacko", które jak się później okazało było zdecydowanie lepsze.


Obeszliśmy okolicę i stwierdziliśmy, że trochę tu komunistycznie. Blokowiska z zewnętrznymi żaluzjami z drewna wyglądały groteskowo, teraz żałuję, że nie zrobiłem zdjęcia. Jedynym plusem lokalizacji było to, że nie mieliśmy daleko do przelotówki, na której liczyliśmy na jakiś transport. Ruszyliśmy więc z kopyta w tamtym kierunku, żeby jak najszybciej wydostać się ze stolicy.


 Może zabrzmi to śmiesznie, jednak przez całą wyprawę, tak i teraz mieliśmy szczęście i na stopa nie czekaliśmy zbyt długo. Tym razem trafiliśmy na kobietę jadącą do miasta zwanego "Rijeka". Zbytnio nie wiedzieliśmy gdzie to jest, ale z tego co mówiła, jest to miasto portowe, szybka kalkulacja i okazuje się, że to ponad 150 km. Więc jedziemy. Trochę rozmawialiśmy po angielsku z domieszką rosyjskiego i jakoś to było. Rozmowie towarzyszyły piękne widoki skał wystających nad ulice, osłoniętych metalowymi siatkami, żeby czasem żadna nie zechciała się oderwać. Do Rijeki dojechaliśmy po ok. 2 godzinach. Najlepsze było to, Rijeka okazała się bardzo malowniczym miejscem.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz